poniedziałek, 18 lutego 2019

Brak mi wewnętrznego przekonania


Tkwię zagubiona we własnym umyśle już od kilku miesięcy. Troszkę zganiam winę na zaburzenia hormonalne. Zwykle walczyłam między donośnym głosem rozumu i cichszym, pełnym nadziei głosem serca. Doszłam do całkiem przyzwoitej wprawy.  
Dziś walczę sama z sobą. Mogę porównać to do skakania na trampolinie. Góra, dół, początkowo- całkiem przyjemnie, aż nadchodzi lekki zawrót głowy, ból łydek, nudności, spocone pachy, dekolt, plecy, usta przesuszone.
Niezaprzeczalnie, kocham go. Ciągnie mnie ku górze, niezależnie od okoliczności. Jest moją ostoją bezpieczeństwa zamkniętą w człowieku. W podzięce potrafię tylko przywozić mu owoce, murzynka z czarną porzeczką i  szarlotkę. Czasem mam wrażenie, złamie mu serce. Może już to czynię? Nieumyślnie, delikatnie, niemalże niezauważalnie.
Brak mi wewnętrznego przekonania, że chciałabym stanąć z nim i przysięgać przed Bogiem. Właściwie, czy istnieje ktokolwiek z kim mogłabym to uczynić? Tylko w wyobrażeniach.

Obserwatorzy